W artykule tym zgodnie z obietnicą przedstawię efekty zdrowotne samoleczenia ruchem swoich zwyrodnień stawów kolanowych.

 

W swoich poprzednich artykułach opisałem historię powstania, leczenia i rehabilitacji mojej choroby stawów kolanowych.

http://tnr.neon24.org/post/132258,jak-pokonalem-chorobe-zwyrodniowa-stawow-kolanowych

http://tnr.neon24.org/post/132440,jak-pokonalem-chorobe-zwyrodniowa-stawow-kolanowych-cz-2

http://tnr.neon24.org/post/132689,jak-pokonalem-chorobe-zwyrodniowa-stawow-kolanowych-cz-3

 

W efekcie końcowym dzięki ćwiczeniom rehabilitantki pani Luizy oraz moim własnym ćwiczeniom dodatkowym i uzupełniającym udało mi się w końcu opanować chorobę zwyrodnieniową stawów kolanowych - pozbyć się bólów w kolanach - na tyle, że mogłem normalnie funkcjonować.

Jednak pomimo ogromnego sukcesu leczniczego nie udało mi się wrócić w pełni do zawodu nauczyciela tańca. Powoli z nauczania tańca się wycofywałem gdyż ból, który przeżywałem przez wiele miesięcy był tak wielki, że bałem się by nie wrócił. Wtedy nie wiedziałem nic o medycynie. Nie wiedziałem, czy ból wróci i kiedy wróci. Nie wiedziałem, jak długo będę mógł funkcjonować bez bólu. Dodatkowo w celu zabezpieczenia się przed przeciążeniami ograniczyłem dźwiganie/noszenie ciężarów do 5 kg na rękę. W tym stanie rzeczy większe ciężary nosiła za mnie żona, a torbę podróżną nosił za mnie mój siedemdziesięciokilkutelni ojciec. Więc choć sukces zdrowotny był niezaprzeczalny, to jednak do pełni szczęścia było jeszcze daleko.

 

 

Ten stan rzeczy trwał do czerwca 2012 roku. W czerwcu akurat uczestniczyłem w kursie instruktora fitness – ćwiczenia siłowe. Głównym wykładowcą na tym kursie był Leszek Michalski. Jest on młodszy ode mnie o rok, więc doskonale mnie rozumiał z racji wieku. Kulturystyka, ćwiczenia siłowe, nauczanie – to jego wielka pasja życiowa. Jego pasja udzielała się mnie. Kiedy on prowadził wykłady i ćwiczenia – w mojej głowie wracały wspomnienia z czasów młodości. Wtedy właśnie obaj byliśmy pasjonatami ćwiczeń siłowych i kulturystyki. Na poziomie duchowym on mnie doskonale rozumiał i malutkimi kroczkami budował moją psychikę. W grupie przyszłych instruktorów ćwiczeń siłowych byłem najsłabszym fizycznie uczestnikiem, ale jemu to nie przeszkadzało. Dawał mi z siebie wszystko co tylko potrafił dać. W ten sposób dzień po dniu, tydzień po tygodniu moja psychika i wspomnienia umocniły się na tyle, że podjąłem kolejną decyzję, że wracam do czasów młodości. Podjąłem decyzję, że nie będę się bał nawrotu choroby zwyrodnieniowej stawów kolanowych i że po prostu będę regularnie ćwiczył ćwiczenia siłowe. Tu muszę dodać, że w 2012 roku miałem 52 lata i wtedy dały mi o sobie znać kolejne choroby wieku 50+ (choroba niedokrwienna serca, nadciśnienie tętnicze, łokcie tenisisty i golfisty oraz nadwaga). Do tego w 2009 roku wyjmując panele z bagażnika samochodu nabawiłem się bólów kręgosłupa, o których już wielokrotnie pisałem. Właśnie byłem świeżo po wyleczeniu siebie z tych bólów, ale też nie miałem pojęcia na ile to wyleczenie było trwałe. Z racji nabawienia się wcześniej bólów kręgosłupa – ograniczyłem ciężar, który mogłem nosić jedną ręką do 2 kg na rękę. Jeśli chodzi o łokcie tenisisty, golfisty i chorobę niedokrwienną serca i nadwagę – samoleczenie ćwiczeniami opiszę w innych artykułach.

 

Dziś świeżo po egzaminach z fizjoterapii w reumatologii i innych wiem, że wg medycyny nie da się wyleczyć w sposób trwały choroby zwyrodnieniowej stawów kolanowych i kręgosłupa, z łokciami tenisisty i golfisty różnie to bywa, często ortopedzi i neurolodzy są bezradni, w temacie nadwagi da radę coś zrobić, ale wymaga to trochę zachodu, natomiast przy chorobie niedokrwiennej serca i nadciśnieniu tętniczym da radę dużo fajnych rzeczy zrobić, ale człowiek jest wtedy do końca życia uzależniony od leków.

 

W tym stanie rzeczy moja decyzja o tym, że wracam do czasów młodości była z medycznego punktu widzenia decyzją absurdalną, gdyż nie dość, że musiałbym trwale wyleczyć w/w choroby, to na dodatek jak do tej pory mnie uczono, to starości jeszcze nikt nie pokonał. Wg medycyny największą wydajność, siłę, wytrzymałość, elastyczność ciała osiąga się w wieku 25-35 lat, a ja te lata miałem dawno za sobą. Więc z medycznego punktu widzenia mogłem co najwyżej spowolnić stany degeneracji swego organizmu, a nie je zatrzymać. Ja w swoim zamierzeniu chciałem je COFNĄĆ.

 

No i się zaczęło. Kiedy opowiedziałem o swojej decyzji najbliższym znajomym – to praktycznie wszyscy mnie wyśmiali. Przytaczano mi różne medyczne dowody i opinie znawców medycyny, że nie mam żadnych szans by wrócić do młodości. Wszyscy znawcy medycyny również byli w swojej opinii jednomyślni, że jest to NIEMOŻLIWE. Wyjątkiem był tylko Leszek Michalski, który wierzył we mnie od samego początku.

Mnie jednak ta krytyka „znawców” medycyny nie interesowała. Po prostu robiłem swoje i ćwiczyłem.

 

Jeśli chodzi o metodykę ćwiczeń, to stosowałem metodykę taką, jaką stosowałem w czasach młodości, czyli malutkimi kroczkami systematycznie do przodu. Ponieważ brakowało mi wiedzy o pracy i właściwościach mięśni – zapisywałem się na kolejne kursy instruktorskie fitness by od wykładowców pasjonatów uczyć się zasad ruchu. Kursy te zastępowały mi studia medycyny, gdyż wtedy nie miałem na nie ani siły, ani czasu.

W ten sposób ukończyłem kilka specjalności kursów instruktorskich fitness:

- trener body fitness

- instr. fitness nowoczesne formy gimnastyki

- instr. fitness ćwiczenia siłowe

- instr. Body Logistic Systems

- instr. profilaktyka zdrowotna 50+

- instr. hatha jogi

dodatkowo udało mi się wziąć udział w szkoleniach dla fizjotepeutów

- rehabilitacja w sporcie

- trening siłowy w fizjoterapii.

Każdy z tych kursów dostarczał mi nowych ćwiczeń, nowych metod pracy z ciałem, ogromnej wiedzy o pracy mięśni i rehabilitacji. Ja te zasady i prawa nauczone na w/w kursach i szkoleniach po prostu stosowałem w swoim życiu.

Od 2013 roku jestem studentem fizjoterapii, gdzie poznaję medyczne podstawy ruchu oraz uczę się języka i myślenia medycznego.

 

Dla mnie najważniejszymi zasadami/prawami, które stosuję w swoich ćwiczeniach są trzy prawa:

1) prawo Arndta-Schulza

Wg mego doświadczenia prawo to mówi, że ruch możemy traktować tak, jak lekarstwo. Działanie ruchu na organizm człowieka zależy tylko i wyłącznie od dawki ruchu. Przy małej dawce ruchu, oddziaływanie jego na organizm jest żadne, albo niewielkie, przy dawce ruchu na poziomie ok. 60-90% możliwości organizmu – ruch ma właściwości lecznicze, dawka powyżej 100% jest najczęściej szkodliwa (destrukcyjna). Wyjątek stanowią ćwiczenia ekscentryczne, w których buduje się siłę.

2) prawo Delpecha-Wolffa mówi, że organizm nasz przyzwyczaja się do nowego bodźca w ciągu 48-72 godzin. W praktyce oznacza to tyle, że musimy regularnie ćwiczyć minimum 2 razy w tygodniu, a najlepiej trzy razy w tygodniu z przerwą pomiędzy ćwiczeniami na odpoczynek.

3) prawo promieniowania energii oznacza tyle, że ćwicząc jedną partię ciała niejako pośrednio w sposób zamierzony lub niezamierzony oddziałujemy (ćwiczymy) na inną partię ciała tzw. ćwiczenia ipsilateralne i kontralateralne.

 

Do tego dodałbym motto, które nam wpajał mi Leszek Michalski, że wszelkie ćwiczenia i sukcesy zaczynają się od głowy.

 

Ja na podstawie tych praw wypracowałem własną formę ćwiczeń, która oparta jest na samoświadomości własnego ciała. Ta samoświadomość własnego ciała była dla mnie stosunkowo łatwa do nauczenia, gdyż całą młodość spędziłem na ćwiczeniach gimnastyczno-akrobatycznych bez asekuracji i bez partnera, a potem od 25 roku życia byłem nauczycielem tańca towarzyskiego, gdzie balans i świadomość własnego ciała to podstawa. Ja tylko te umiejętności rozszerzyłem na całe ciało.

 

W ten sposób regularnie ćwicząc minimum 2 razy w tygodniu, często ćwiczyłem nawet 3 i 7 razy w tygodniu eksperymentując na własnym krok po kroku stawałem się silniejszy i sprawniejszy. W końcu osiągnąłem sprawność i siłę 20-latka. Jak do tej pory nikt jeszcze sensownie nie wytłumaczył dlaczego choć jest to teoretycznie niemożliwe – udało mi się tego dokonać.

Poniżej zamieszczam efekty zdrowotne.

Ćwiczeń tych nie zalecam nikomu powtarzać bez odpowiedniego przygotowania kondycyjnego, siłowego i sprawnościowego. Choć one na zdjęciach w moim wykonaniu wyglądają na proste i oczywiste, to jest to efekt mojej ogromnej determinacji, pasji i przede wszystkim regularności ćwiczeń. Każde z tych ćwiczeń było poza zasięgiem moich możliwości w roku 2012, a nawet i w roku 2015. Niektóre z nich wykonuję dopiero od paru miesięcy. Do wszystkiego dochodziłem MALUTKIMI KROCZKAMI.

 

 

Efekt zdrowotny 1.

Figura lotos na podwieszkach. Wykonanie samej tylko figury lotos wymaga bardzo dużej elastyczności stawów biodrowych, skokowych i kolanowych. Wiele osób tę figurę wykonuje bez problemu. Jednak wykonanie jej na linach w powietrzu jest bardzo dużym wyzwaniem, gdyż w powietrzu powstają dodatkowe naprężenia w kolanach i biodrach i na początku trzeba mocno uważać, by nie nabawić się kontuzji.

Tę figurę wykonałem pierwszy raz w życiu chyba w 2013 roku.






 

 

Efekt zdrowotny 2.

Figura z jogi – kurczak. Zdjęcie trochę nieostre, ale innego nie mam. Jest to figura lotos, w której w wolne przestrzenie pomiędzy nogami wkłada się ręce, na których unosi się ciało do góry nad podłogę. Figura ta jest zdecydowanie trudniejsza od figury lotos, gdyż oprócz dodatkowych naprężeń w kolanach trzeba umieć utrzymać balans ciała na rękach. Tę figurę wykonuję zaledwie od kilku miesięcy. Jest ona jeszcze niedopracowana. Na zdjęciu wykonuję ją na jedną stronę. Aktualnie wykonuję ją i dopracowuję na obie strony. Z czasem wyjdzie bez problemu.






 

 

Efekt zdrowotny 3.

Stanie partnera na kolanach. To ćwiczenie jest ekstremalnie trudne. Gdyż w ćwiczeniu tym ciężar partnera rozciąga krocze, a dokładnie mięśnie przywodziciele uda i dodatkowo wyłamuje stawy kolanowe. Wykonuję ją dopierow od ponad roku.






 

 

Trudność tej figury lepiej oddaje film

https://www.youtube.com/watch?v=5FDNw6g_89w

 

Efekt zdrowotny 4.

Uniesienie się w Lotosie na podwieszkach. Ćwiczenie to polega na wykonaniu figury lotos, a następnie uniesienie tułowia do góry z nogami zaplecionymi w lotosie, następnie przejście przez liny i spokojne zejście w dół do siadu w lotosie. Ćwiczenie to pokazuje również potęgę moich ćwiczeń rehabilitacyjnych w chorobie zwyrodnieniowej kręgosłupa oraz łokci tenisisty, i golfisty. Wykonuję ją dopiero od paru kilku tygodni.

 






 

 

Figurę tę lepiej oddaje film

https://www.youtube.com/watch?v=MVA3KcZ-WVI

 

 

Efekt zdrowotny 5.

Przejście w lotosie do stania na głowie. Figurę tę wykonuję zaledwie od stycznia 2016

 






 

 

Zapraszam do obejrzenia filmu.

https://www.youtube.com/watch?v=80XZz0JsBOc

 

 

 

W tej chwili przypominają mi się wykłady z fizjoterapii w chorobie zwyrodnieniowej stawów.

Wg wykładów leczenie choroby zwyrodnieniowej stawów jest następujące:

1. Niefarmakologiczne (odciążenie stawu, fizjoterapia, oprotezowanie)

a) kinezyterapia

b) wspomagająco fizjoterapia w szerokim zakresie

2. Farmakoterapia.

3. Leczenie chirurgiczne.

 

Dla porównania ja wobec siebie stosuję jedyne lekarstwo – RUCH. Mój przykład pokazuje, że ruch jest w stanie zastąpić każdy lek, ale żaden lek nie zastąpi ruchu.

 

Dziś kiedy pracuję w sanatorium i widzę tam 70-80-letnich pacjentów, to przypomina mi się rok 2010, kiedy w tym samym sanatorium, byłem pacjentem leczącym kolana i kręgosłup. Wtedy razem z tymi 70-80-letnimi pacjentami uczestniczyłem w gimnastyce leczniczej porannej. Stan mego zdrowia był tak beznadziejny, że jedynym moim marzeniem na tej gimnastyce było tylko fizyczne dotrwanie do końca zajęć, nie mówiąc o jakości ćwiczeń, które wykonywałem ledwo żywy, a jednocześnie wydawało mi się, że dziadkowie ćwiczyli jak nowo narodzeni. Dziś mogę dla 80% wszystkich pacjentów sanatoryjnych powiedzieć, że ich stan zdrowia – choć pozostawiający dziś wiele do życzenia – przez wiele miesięcy, a nawet i lat mego życia był marzeniem mego życia, by być choć tak zdrowym, jak oni są dzisiaj.

 

Dziś mogą się państwo spytać praktycznie każdej osoby z chorymi i zdrowymi kolanami, czy chciałyby mieć moją sprawność i siłę, którą pokazuję tu zdjęciach, a u siebie w mieście na pokazach na żywo?

 

Mili Państwo mój sukces zdrowotny obala kilka teorii medycznych. Z roku na rok pokazuję namacalnie wszystkim ludziom, że im jestem starszy tym jestem silniejszy, sprawniejszy, wytrzymalszy. Moje ciało z roku na rok ma coraz większą ruchomość stawów oraz elastyczność mięśni i ścięgien. W chwili obecnej mam 56 lat.

Mój sukces uświadomił mi jedno, że jeśli jesteśmy chorzy, to nigdy nie wolno się nam poddawać. Nawet jeśli sytuacja jest beznadziejna i wszyscy mądrzy ludzie wokół opowiadają, że już nic nie da się zrobić, to polecam moje motto życiowe, że „dopóki żyjemy, to dużo rzeczy jest jeszcze możliwych, bo nasz organizm ludzki ma nieprawdopodobne i niezbadane możliwości regeneracyjne”.

 

Obecnie jestem wielką zagadką dla lekarzy. Ci którzy mnie przez wiele lat przekonywali, że nie da się wyleczyć choroby zwyrodnieniowej stawów kolanowych z wielu mądrych i uzasadnionych medycznie powodów mają duży problem, gdyż nie potrafią wyjaśnić dlaczego ja nie stosując żadnych leków, ani fizykoterapii, czy sterydów, bądź operacji (artroskopii) uzyskałem zdrowie i sprawność stawów kolanowych większą od nich i od wielu ludzi ze zdrowymi stawami. Powstaje kolejne pytanie. Jestem nadal chory, czy zdrowy? Jeśli jestem chory, to dlaczego bez problemu wykonuję w/w ćwiczenia. Jeśli z kolei jestem zdrowy to jak to sensownie wyjaśnić od strony medycznej? Musiałem w jakiś sposób odbudować startą chrząstkę stawową, której teoretycznie odbudować się nie da.

Pytania są ciekawe i bez odpowiedzi. Być może będą one dla mnie twórczą inspiracją do napisania w przyszłości doktoratu na ten temat.

 

Dziś realizując to motto od kilku lat w praktyce mogę nie tylko chodzić bez bólu. Mogę także biegać, skakać i tańczyć oraz ćwiczyć bez bólu dla własnej przyjemności. Mało tego – potrafię skutecznie pokonywać swoje ograniczenia ciała i ducha. Dziś dzielę się swoim doświadczeniem ze wszystkimi osobami w ramach medycyny naturalnej oraz w praktyce klinicznej w sanatorium. Jako odnowiony zdrowotnie człowiek spokojnie wracam do nauczania tańca oraz nauczania ćwiczeń sprawnościowo siłowych. Moją pasją jest gimnastyka usprawniająca 60+, w której to regularnie od kilku miesięcy uczestniczy 120 osób. Jako chyba jedyny w Polsce i pewnie jeden z nielicznych na świecie prowadzę regularne zajęcia gimnastyki usprawniającej 75+. Okazuje się, że ludzie po 75 roku życia dzięki regularnym ćwiczeniom podobnie jak ja – powolutku poprawiają swoją sprawność i zdrowie. Pewnie prędzej czy później na temat tych zajęć napiszę kolejny artykuł. W dalszym etapie życia chcę się poświęcić geriatrii i odmładzać ludzi po 65 roku życia stosując wobec nich mój autorski program „Powrót do młodości”

 

Dziękuję za komentarze. W następnych artykułach postaram się sukcesywnie pokazywać kolejne ćwiczenia na różne dolegliwości chorobowe. Może rzeczywiście komuś się przydadzą i pomogą uwierzyć w siebie i odzyskać zdrowie.

 

 

Janusz Danielczyk

Pasjonat ruchu

Szkoła Zdrowego Kręgosłupa

http://www.pasjonatruchu.pl/